Tematem capsule wardrobe, czyli minimalistycznej szafy w pigułce zaczęłam się interesować około rok temu. Najpierw szukałam informacji w sieci, znalazłam kilka świetnych blogów np. ubierajsieklasycznie.pl, zaczęłam zaglądać do Minimalistki, odkryłam blog Jestem Kasia i w końcu trafiłam do Style Digger. Blog i książka Joasi Glogazy Slow Fashion okazały się nie małym przełomem w moim stylu ubierania się.
Pozbyłam się naprawdę wielu nie pasujących, za dużych, za małych ubrań, w których nigdy tak naprawdę nie chodziłam i zaczęłam powolutku tworzyć moją capsule wardrobe. Przyznam, że nie było łatwo, ale udało mi się w końcu pozbyć rzeczy, które nie pasowały do jednej z czterech ważnych dla mnie kategorii: wzór, kolor, fason, materiał.
- wzór – a najlepiej w ogóle brak wzoru, najlepiej by ubrania były jednolite (jeśli chodzi o spodnie to bez wyjątku), „góry” ewentualnie w paski lub kratę (jesienne koszule).
- kolor – musi być stonowany, lubię odcienie szarości, beż, granat, bordo, ciemną zieleń, kolor biały/kremowy, czarny, w wiosenno – letnich zestawieniach mocno zgaszone pastele: błękity i róże.
- fason – długie t-shirty z małymi dekoltami , bluzki z wąskimi, długimi rękawami, długie, lekko luźne koszule z kołnierzykiem, spodnie z wysokim stanem (ale nie z bardzo wysokim) ze zwężonymi nogawkami, dżinsy typu rurki, wąskie spódnice, swetry bez guzików.
- materiał – bawełna, ewentualnie wiskoza, swetry wełniane, chętnie z dodatkiem kaszmiru, dżins, skóra naturalna (buty, paski do spodni).
Planowanie swojej garderoby rozpoczęłam od przeglądnięcia Pinterest klik i klik i poszukania inspiracji. Okazało się, że najbardziej do gustu przypadł mi styl causulowy i w takim też czuję się najlepiej. Przestałam gonić za czarną marynarką, która w każdym poradniku jest wielkim must have, a zaczęłam kompletować ubrania, w których najczęściej chodzę i w których czuję się sobą.
.
Budowanie jesienno-zimowej garderoby okazało się wielka przyjemnością, bo w sklepach trafiałam na same perełki np. ulubione koszule w kratę ze 100% bawełny, dżinsy ze świetnym składem, świetny minimalistyczny sweterek w pięknym odcieniu beżu, czy skórzane workery.
Teraz czeka mnie planowanie wiosenno – letniej garderoby. Na pewno dokupię kilka ciekawych t-shirtów stonowanych kolorach z ciekawymi nadrukami np. botanicznymi, krótkie dżinsowe spodenki z wysokim stanem, dwie sukienki bez żadnych wzorów (jedną na pewno w kolorze granatu), sandałki/klapki ze skóry naturalnej, najprawdopodobniej kolejne espadryle (mam już dwie pary, ale je uwielbiam i ciągle w nich chodzę!), letnią cienką koszulę w paski.
Na pewno moje zakupy będą w 100% przemyślane. Odkąd wiem i pamiętam co mam w szafie i w jakich ubraniach czuję się najlepiej, zakupy są przyjemnością. Kupuję tylko te ubrania, które będą pasować do reszty, z dobrym składem i ładnym fasonem. Przestałam kierować się najnowszymi trendami, które zmieniają się 5 razy w roku i stawiam na klasyczny minimalizm, u mnie w casualowym wydaniu.
Co myślicie o wardrobe capsule? Próbowałyście już same wprowadzić do swojej szafy zasady minimalizmu i ograniczyć ilość swoich ubrań? Jak Wam się to udało?
Ciekawy wpis i pomysł na świadome ubieranie oraz kupowanie! Czekam na Twoje zestawienia
Dzięki bardzo:)
Od dłuższego czasu działam nad moją garderobą, bo chcę ją kompletować stopniowo i testować czego naprawdę mi trzeba. Uwielbiam czytać takie posty i czerpać z nich inspirację
Ciesze się, że post się przydał:) Sama lubię takie czytać, więc nie mogło takiego zabraknąć na moim blogu:)
Oh ja już walczę ze sobą i swoją szafą dobre dwa lata i co wyrzucę, to zaraz uzbieram od nowa
Podziwiam Cię I dzięki za posunięcie fajnych blogów i książki może i mi pomogą
Polecam je wszystkie, ale tak naprawdę trzeba kupować rzeczy, w których czujesz się najlepiej, najwygodniej, najseksowniej:) Jeśli tak jest, jeśli taką rzecz znalazłaś i planujesz zakup to popatrz jeszcze na skład materiału i kolory/wzory, na to czy pasują do reszty Twoich rzeczy:) Podstawy są proste:)
No właśnie muszę patrzeć na skład materiału, bo do tej pory jakoś nigdy nie zwracałam na to uwagi, pewnie połowa ubrań poleci, dzięki
U mnie też tak było, a najgorzej ze swetrami:( Wszystkie ładne ale za to 100% akryl…
O capsule wardrobe słychać teraz wszędzie. Dla mnie jest ona trochę zbyt nudna, bo lubię czymś wyróżniać się z tłumu, ale już bardzo lubię połączenie kapsułowej garderoby z odrobiną szału, seksapilu i ekstrawagancji. W takim połączeniu czuję się najlepiej.
Ja miałam tak kiedyś:) Kolorowe stroje, mnóstwo biżuterii, uwielbiałam to! Ale nigdy nie czułam się tak naprawdę sobą, teraz nie muszę wyróżniać się z tłumu czymś krzykliwym, wystarczy wyczucie stylu, dobrze dobrane kolory, ubrania dopasowane do sylwetki, stonowane kolory, które lepiej wyglądają i lepiej pasują do mojego typu urody:)
Taki czas kolorów i biżuterii już dawno mam za sobą. Dla mnie kolor akceptowalny to czerń, biel i czerwień. Ale strój choć prosty musi się wyróżniać. Nie lubię klonów chodzących po ulicach.
Ja też nie lubię, ale trudno tego uniknąć ubierając się w piersiówkach i odgapiając stylizacje od blogerek. Trzeba po prostu odnaleźć własny i niepowtarzalny styl, czasem wystarczy jeden akcent, który Cię wyróżnia:)
Nigdy nie słyszałam o takim pojęciu jak wardrobe capsule. Chociaż myślę, że przydałoby mi się wprowadzić to do swojej szafy, ale ja niestety jestem na bakier z modą i ubieraniem, to chyba nie wyjdzie
Wardrobe capsule przyszło oczywiście z zachodu, ale dobrze oddaje sens całej sprawy – szafa w pigułce, najważniejsze zasady itd:) Fajnie też brzmi:D