Moje poszukiwania idealnych perfum wciąż trwają. Zdecydowanie nie jest to prosta sprawa, zwłaszcza w moim przypadku, bo wciąż zmienia się mój gust jeśli chodzi o zapachy i zwykle już w połowie buteleczki nie mogę znieść aromatu danego produktu.
Nadal szukam swojego ideału, lubię zapach Elizabeth Arden Green Tea oraz Dolce & Gabanna White Blue, ogromnie spodobał mi się także aromat wody Marc Jacobs Daisy Dream.
Obecnie jestem w trakcie testowania zapachów zainspirowanych perfumami znanych marek. Nr 050 to Dior J’adore, nr 172 to Ylves Saint Laurent Black Opium, zaś nr 128 to Hugo Boss Nuit.
Zapachy inspirowane perfumami znanych marek
Moim faworytem jest zdecydowanie zapach inspirowanym perfumami Dior J’adore. Bardzo podobają mi się nuty zapachowe tego produktu: liść bluszczu, biała róża, mandarynka, orchidea, piżmo, fiołek, śliwka, jeżyna, drzewo amarantowe. Tworzą frapująca całość.
Zapach jest świeży, kwiatowy, delikatny i kobiecy, idealny na co dzień. Piękny aromat ukazuje się dopiero po rozpyleniu produktu na skórze, czuć wtedy wyraźnie zapach soczystej mandarynki i świeżo zebranej róży.
Zapach Ylves Saint Laurent Black Opium to cięższy, bardziej tajemniczy aromat. Po rozpyleniu w zagłębieniu nadgarstka wyczuwam w nim zmysłową nutę kawy połączonej z wanilią. Przebija się w nim także aromat jaśminu, kwiatu pomarańczy i różowego pieprzu, przeplatających się z akordami paczuli.
Jest to moim zdaniem bardzo elegancki zapach, dla zdecydowanej i pewnej siebie kobiety, która wie czego chce.
Ostatni zapach to Hugo Boss Nuit, aromat troszkę dziwny, nie od razu mi się spodobał. Dałam mu jednak szansę i nie żałuję, ponieważ odkryłam w nim ciekawą nutę – lasu. Po kilku minutach noszenia zaczęłam wyczuwać w nim głębię tego aromatu. Jest to zapach zmysłowy, ale w troszkę inny sposób, kojarzy mi się z zapachem wolności i przygody. Ten zapach to ciekawe połączenie aldehydów*, brzoskwini, kwiatów, mchu i drzewa sandałowego.
*Niestety w takich „inspirowanych” perfumach nie znajdziemy aldehydów pochodzenia naturalnego jak w oryginalnych produktach.
Minusem tych produktów jest niestety bardzo niska trwałość, jedno psiknięcie za uszami nie wystarcza i muszę spryskać o wiele więcej obszarów ciała, by zapach utrzymał się pół dnia. W związku z tym perfumetki są też mało wydajne, 22 ml ciągłego stosowania starczy mi na niecały miesiąc. Plusem jest oczywiście niewygórowana cena, 12 zł jest adekwatne do jakości produktów – zapachy są piękne, gorzej właśnie z trwałością.
Perfumetki idealnie nadają się do wypróbowania czy dany zapach nam odpowiada, sprawdzenia jakie nuty zapachowe najbardziej nam się podobają i dopasowania aromatów do siebie.
Lubicie stosować takie mini produkty? Polecacie jakąś konkretną rozlewnię perfum? A może kupujecie tylko oryginały?